środa, 21 września 2011

Opeth - Heritage

Opeth - Heritage

Track Lista:
1. Heritage
2. The Devil's Orchard
3. I Feel the Dark
4. Slither
5. Nepenthe
6. Häxprocess
7. Famine
8. The Lines In My Hand
9. Folklore
10. Marrow of the Earth

Na nowy album Opetha osobiście czekałem bardzo długo. Po udanym moim zdaniem Watershead wydanym trzy lata temu z nowym gitarzystą Frederikiem Åkessonem i zaliczonymi dwoma koncertami w między czasie w Bydgoszczy i w zeszłym roku w Spodku oczekiwałem albumu na miarę Still Life lub Blacwater Park. Kiedy zespół opublikował okładkę nowego albumu, spodziewałem się jeszcze mocniejszego progresywnego metalu niż kiedykolwiek zespół nam zaprezentował. Aż przyszedł 14 września i pora na odsłuchanie najnowszego dzieła szwedów. Po 57minutach, bo tyle trwa najnowszy album, zastanawiałem się co to za album i czy przypadkiem nie jest to poboczny projekt Mikaela. Fakt, Opeth potrafi nagrać albumy różniące się o 180 stopni, ale tego się nie spodziewałem. Przy nagraniach albumu zespołowi pomagał znany nam z wcześniejszych albumów jak i Porcupine Tree Steven Wilson. Co więcej, ja osobiście słyszę tutaj dużo podobnych dźwięków do jego dzieł. Opeth to jednak Opeth, sam potrafi się po kilku odsłuchaniach wybronić. Jeżeli spodziewaliście się i chcecie posłuchać muzyki na miarę początków zespołu radzę nie przywiązywać się do Heritage. W piosenkach gości bardzo wiele dźwięków płynących z gitary akustycznej, a także sporą rolę odgrywają klawisze Pera Wiberga, który po nagraniu albumu rozstał się z zespołem. Minusem albumu jest na pewno słaby miks płyty ponieważ dźwięki dość często się gubią. Na albumie słychać bardzo wiele akcentów jazzowych czy to na perkusji, czy także w gitarach oraz basie. Żeby polubić ten album trzeba poświęcić mu kilka odsłuchań i czasu, a na pewno się wam spodoba. Generalnie album bardzo polecam osobom, które nigdy wcześniej nie miały styczności z twórczością Opeth'u jak i tym, które lubią zanurzyć się w delikatnych progresywnych dźwiękach.
Moja ocena: 6/10

5 komentarzy:

  1. Z tym słabym mixem to na razie się nie zgodzę- na pierwszy rzut ucha ten album technicznie jest zrealizowany znacznie lepiej niż wszystkie poprzednie krążki- vide dynamika dźwięku. Praktyczny wydźwięk ocenię po paru przesłuchaniach, ale na razie mi się podoba. Muzycznie zresztą też. :}

    OdpowiedzUsuń
  2. Drogi Łukaszu, widzę, że bardzo chciałbyś a nie możesz... Recenzja bardzo słaba niestety, nie mówi nic o tym albumie. Nawet słowem nie wspominasz o nawiązaniach, które ten album ze sobą niesie - a to najważniejszy niemalże składnik tej płyty!
    "Minusem albumu jest na pewno słaby miks płyty ponieważ dźwięki dość często się gubią" - powinienem zostawić to bez komentarza, ale nie mogę... Mamy chyba inne pojęcie 'słabego miksu'. Nie wiem też, które dźwięki powinny być, a się zgubiły. Nie słyszysz na tym albumie nic ponad to, co jest na nim fizycznie zawarte... Żeby dobrze pisać recenzje trzeba niestety trochę muzyki posłuchać najpierw. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Posłuchaj sobie (ale tak na poważnie, starannie) King Crimson, Franka Zappy, Camel. Jak zrozumiesz (nie musisz polubić, wszak kwestia gustu), to nie będziesz pisał o gubiących się dźwiękach. Płyta jest naprawdę dobra, przemyślana. Momentami brakuje charakterystycznej dla twórczości Akerfeldta płynności przejść między poszczególnymi sekcjami utworów, ale to już czepianie się.

    OdpowiedzUsuń
  4. to plyta w stylu lat 60/70-tych w opeth`owym feelingiem.Muzyka wlasnie zatacza kolo i bardzo dobrze!!!

    OdpowiedzUsuń